Efez jest z całą pewnością wart odwiedzin. Ale, jak każde zwiedzanie, męczy. Szczególnie gdy temperatury siegają powyżej 30/40 stopni C. i pot zaczyna nam lecieć nie tylko z czoła. Zdecydowanie pierwsze cieplejsze miesiące, czyli krótko mówiąc wiosna, oraz pierwsze chłodniejsze miesiące po lecie, czyli początki jesieni, to najlepszy czas by pojechać zwiedzać efeskie ruiny.Kiedyś ta starożytna metropolia leżała nad morzem, w samym mieście na ulicach było sporo fontann ochładzających nieco mieszkańców i przybyszy z daleka. Dziś, niestety, nie ma nas co tam schładzać. Musimy więc zabezpieczyć się we własną „ochronkę”. Pamiętajmy by mieć ze sobą wodę ( ewentualnie zawsze można nalać efeskim kotom troszeczkę), czapkę,chustę, albo kapelusz z dużym rondem, parasol. Grunt, żeby zapewnić sobie prywatny cień, który zawsze za nami podąży. Można też, w tym najcieplejszym okresie, wspomagać się wachlarzykami ( wszystko, rzecz jasna, do kupienia w sklepikach przy obu bramach wejściowych prowadzących do ruin).
Na terenie muzeum o cień z reguły trudno, a każdy przewodnik wchodzący ze swoją grupą do środka, zamiast liczyć uczesntików grupy przechodzących przez bramki, szuka bacznym wzrokiem cienia, by pognać pod jakieś drzewko, tudzież pod jakiś wyższy budynek , które taki rozkoszny cień zapenią. Bo cóż to za radość stać w pełni słońca i prażyć się, kiedy do wysłuchania jest tyle ciekawostek o wspaniałym, antycznym mieście Efez.
Także, jak wspomnieliśmy, kwiecień, maj, i czerwiec do połowy, a później wrzesień i październik, to zdecydowanie najfajniejsze miesiące na chodzenie ulicami Efezu. Obecnie są tam tylko kamienie, kamienie, kamienie i koty i kamienie i koty i turyści i turyści i kamienie. Ale, nawet obecnie jako ruiny, Efez jest cudny!
Wspominając o kamieniach trzeba dodać, że są miejsca, gdzie dość ciężko się chodzi. Dlatego osoby, które mają problemy z poruszaniem się, szybko się meczą, czy chodzą o kulach, napotkają spore trudności podczas zwiedzania. Nie trzeba oczywiście zaraz wspinać się na widownię odeonu czy teatru, ale żeby przejść całe stanowisko archeologiczne Efez, trzeba kierować się w dół, dość stromą ulicą Kuretów, na której jest bardzo ślisko. Marmury położone na ulicy, nie dość że wiekowe i połamane, to jeszcze wyślizgane do reszty. Co rusz to jakiś nieświadomy turysta ląduje na pupie i tylko widać aparat wysoko w górze, co by się nie stłukł.Także przed wyjazdem na wycieczkę należy przygotować sobie porządne obuwie, najlepiej tenisówki, adidasy, albo jakieś nieślizgające się, zapinane na pasek sandały. Klapki czy japonki są raczej kiepskim pomysłem. W muzeum są też momenty, trudne do przejścia dla osób o mniejszej sprawności ruchowej. Nie jest to rzecz niemożliwa, bo i osoby o kulach są widywane w Efezie, ale męczą się podwójnie.
Stanowczo za to odradzamy zabieranie wózków do Efezu, no chyba, że już naprawdę rodzice nie wyobrażają sobie wyjazdu bez niego. Ale ulice starożytnego miasta niezbyt nadają się do pchania przed sobą wózka, zwłaszcza gdy ruiny są zapchane turystami i kotami. Raz, że ciężko jest tam pchać wózek, dwa, cieżko się przedostać przez tłum, a trzy, można łatwo zostać w tyle, nie zauważyć, że grupa weszła do jakiegoś budynku i tym samym szybko się zgubić.
Toaleta- zanim wejdziemy do środka najlepiej jest skorzystać jeszcze przed bramkami z toalety. Wprawdzie na terenie muzeum są toalety, ale zabytkowe, do zwiedzania. A samo przejście, zobaczenie i obfotografowanie najciekawszych obiektów miasta, zajmuje co najmniej dwie godziny. Następne toalety, z których możemy bezkarnie i bezpłatnie skorzystać, znajdują się tuż przed bramą wyjściową z Efezu. ( I odwrotnie, jeśli wchodzimy od bramy południowej, czyli od strony południowej muzeum, to toalety mamy zaraz za bramą wejściową, a kolejne dopiero za bramą wyjściową (północną).
Największy problem pod tym względem jest oczywiście z dziećmi. Zdarza się, że rodzic jest zmuszony opuścić grupę, i iść do bramy południowej by skorzystać z ubikacji, tracąc połowę czasu na zwiedzanie.
Przed bramkami prowadzącymi do muzeum otwartego Efez, są kramiki z pamiątkami, napojami, ubraniami-takie tysiąc jeden drobiazgów. Ceny oczywiście nieco wygórowane, ale zawsze można spróbować coś utargować. Nie zawsze z pozytywnym rezultatem.
Są też małe kawiarenki gdzie można na chwilę usiąść i coś przekąsić lub wypić. Szczególnie polecamy świeży Ayranz pianką prosto z maszyny ( za bramą południową). Są też świeże soki z pomarańczy i owocu granatu ( sczególnie w okresie zbierania tych owoców).
Zabierzmy więc ze sobą trochę pieniędzy. Najlepiej liry na drobne wydatki, ale mogą to być również euro, funty, czy dollary.
Jeśli się chce zwiedzać Efez samemu jest sposobność wypożyczenia sobie ( odpłatnie)słuchawek z audio guide, czyli automatycznym lektorem, który opowiada o obiektach znajdujących się na terenie ruin.
Wprawdzie nie ma jak narazie z językiem polskim, ale idzie nowy sezon, to kto wie.
Przy każdym z obiektów znajdują się tabliczki z opisem w języku angielskim i tureckim –rzecz jasna.
I, pozostaje nam tylko płynąć w tłumem od bramy do bramy, a wtedy zobaczymy wszystko.
Stanowisko archeologiczne Efez jest tak utworzone, by nie trzeba było się cofać. Wchodzimy jedną z bram ( obojętnie którą) i wychodzimy przeciwną.Ot i cała filozofia.
Polecamy Efez nawet ym, którzy nie bardzo przepadają za historią. Ruiny same w sobie są bardzo efektowne.